Komentarze: 4
Przeważnie jakieś złe wydarzenia w moim życiu poprzedzone są znakami.
Najpierw zdarza się jakieś małe nieszczęście i tak rusza domino. Na jego końcu znajduje się nieszczęśliwe wydarzenie tak wielkie, że rujnuje moje życie przynajmniej w połowie. Ale jestem wtedy już na to psychicznie przygotowana. Dzięki efektowi domina łatwiej mi odbić się od dna, łatwiej mi na nowo wszystko ułożyć. Mam siłę. Jestem zahartowana niczym stal.
Dziś było inaczej. Bez wstępu, bez przygotowań, bez żadnych znaków. Niespodziewanie, na przekór dobremu humorowi, na przekór ostatnim świetnym dniom, na przekór wszystkiemu na moje życie padł straszliwie wielki cień.
Zawsze stosuję zasadę domniemanej niewinności. Bardziej wierzę w czyjąś niewinność, niż winę.
Dlaczego tym razem jest inaczej? Dlaczego jestem tak bardzo pewna, że zawinił?
...a może to tylko sen...