Kalendarz
pn |
wt |
sr |
cz |
pt |
so |
nd |
31 |
01 |
02 |
03 |
04 |
05 |
06 |
07 |
08 |
09 |
10 |
11 |
12 |
13
|
14 |
15
|
16
|
17
|
18 |
19 |
20 |
21 |
22 |
23 |
24 |
25 |
26 |
27 |
28 |
29 |
30 |
01 |
02 |
03 |
04 |
Archiwum kwiecień 2003, strona 1
Czekając dziś na pociąg byłam świadkiem dziwnej sytuacji, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że dworce kolejowe są miejscami enigmatycznymi.
Bohaterem był pewien pan. Z wyglądu przypominał mniej więcej człowieka, którego spotkały nieszczęścia takie, jak mnie wczoraj z tym wyjątkiem, że zdarzyło się to kilka miesięcy temu i bez hollywoodzkiego finału, czyli tzw. "zwrotu akcji".
Pan miał około 40 lat i zarezerwowane miejsce noclegowe z dala od głównego przejścia dworca, a więc w miejscu raczej ustronnym. Posłaniem były kartony i jakieś znoszone swetry. Wygląd raczej bardzo zaniedbany, ubrania w kiepskim stanie. Tak się złożyło, że czekałam na pociąg jakieś 5 metrów od niego. Niezakłócony spokój, bohater zdarzenia śpi. Nagle ciszę przerywa dzwonek telefonu, ku mojemu zdziwieniu był to telefon śpiącego. Pan budzi się, odbiera i mówi:
- Przepraszam na moment panie prezesie, nie mogę teraz rozmawiać.
a potem do mnie:
- Mogłabyś odejść? Chciałbym porozmawiać na osobności.
Po pierwsze byłam w strasznie wielkim szoku, po drugie ładnie poprosił, po trzecie nie chciałam się z nim kłócić, kto wie jak daleko sięgają jego kontakty - mógł to być przecież sam Prezes Rady Ministrów. Zostawiłam go samego.
Z cyklu "każdy dzień to nowa niespodzianka":
Tam, gdzie chwilowo pracuję, mam kilku przełożonych. Dwaj z nich, mężczyĄni starsi ode mnie o około 7-8 lat, dotychczas dali mi się poznać jako ci, którzy w niczym niczego śmiesznego nie widzą i dodatkowo przeszkadza im śmiech innych. Przypadkowo, kiedy zostałam dziś z nimi sama w pokoju, zauważyłam jak najpierw zalotnie falują do siebie firanką rzęs, a następnie skrycie posyłają sobie buziaki. Moja reakcja przewidywalna - niekontrolowany wybuch śmiechu. Oni - najpierw martwa cisza, a potem to samo. Pierwszy raz słyszałam, jak się śmieją i pierwszy raz udało mi się z nimi normalnie porozmawiać. Wytłumaczyli, że to tylko takie ich tajemne znaki, że to nic nie znaczy. Zaczęli opowiadać o swoich kobietach, żeby udowodnić nielogiczność moich przypuszczeń.
Ale ja tam swoje wiem. I przyrzekłam, że w pracy nikt się ode mnie o tym nie dowie ;)
Uciekł mi wczoraj pociąg. Właściwie to nie do końca uciekł, bo spóĄniłam się na niego grubo ponad godzinę. Było przed północą, a ja w mieście, w którym nie mam znajomych.
Ponieważ wszystkie sprawy biorą w łeb jednocześnie (znowu Murphy), przewidywalne było, że:
1. był to ostatni pociąg, którym mogłam dostać się do domu (następny o 4 rano);
2. akurat tego dnia zapomniałam zabrać komórkę;
3. znalezienie aparatu telefonicznego na monety zakończyło się fiaskiem;
4. nigdzie nie było aparatów telefonicznych na stare karty z paskiem;
5. nigdzie nie można było dostać kart chipowych.
Kiedy w końcu pewien niezwykle sympatyczny pan zaproponował mi swoją kartę w zamian za pewne usługi (w negocjacjach jestem dobra, zakończyło się na 5 zł "na wino"), okazało się, że:
1. dzwoniąc do domu miła pani informuje, że "linia została uszkodzona";
2. mój kochany braciszek najpierw nie odebrał, a następnie wyłączył komórkę.
W sumie to już doszłam do przekonania, że to przeznaczenie działa na moją niekorzyść. W moich oczach rysowała się bardzo przyjemna noc spędzona na dworcowej ławeczce. Problem jednak byłby ze znalezieniem wolnej ławki - widocznie na dworcach wszelkie miejsca noclegowe trzeba rezerwować wcześniej.
Zrezygnowana kolejny raz wybieram 7 cyfr i czekam na komunikat o uszkodzonej linii. Tak, to też było do przewidzenia - nagle rozstąpiły się niebiosa, zrobiło się jaśniej, wszystko zaczęło iść po mojej myśli. Typowa scena z hollywoodzkiej produkcji. Odbiera mama.
Potem czekam ok. 45 minut, w domu jestem przed 2. Chyba nigdy się tak nie cieszyłam widząc łóżko :)
Miłego dnia ;)
Prawo termodynamiki mówi: „Pod naciskiem wszystko się pogarsza”.
Czasem mam wrażenie, że w moim pobliżu są jakieś złe krasnale, mniej więcej takie, jakie ludzie w ogródkach stawiają. Te złe krasnale ciągle coś psują, przestawiają, kradną, a wina spada na mnie. I nikt mi nie uwierzy, że ja naprawdę zrobiłam to, o co mnie proszono, że starałam się z całych sił, by wypadło to najlepiej.
Ludzie – niedowiarki w krasnale nie wierzą, więc grzechy spadają na mnie. Zdarza się.
Mało spotkałam w moim życiu ludzi, od których bije pasja, natchnienie, radość i optymizm.
Jest kilka osób, które cenię, ale zdecydowana większość moich znajomych, to ludzie zgorzkniali, egotyści zafascynowani samymi sobą, bądĄ ludzie zamknięci przez innych w klatkach i dobrowolnie zgadzający się w nich żyć. Dwaj moi znajomi trzydziestolatkowie cierpią na psychozy maniakalne. Wszędzie doszukują się teorii Wielkiego Spisku, nikomu nie potrafią zaufać. Jest jeszcze czterdziestoletni sadysta, którego podniecają gimnazjalistki.
Po rozmowie z nimi jestem zazwyczaj pozbawiona energii życiowej i gubię sens.
Dziś przypadkowo spotkałam Człowieka Magicznego. Rozsiewał wokół siebie uśmiech, nadzieję, promieniał szczęściem, pasją. Miał w sobie coś bajkowego [ale nie tak, jak te krasnale – złodzieje], miał niesamowity wewnętrzny urok. Czterdziestoletni mężczyzna o duszy dziecka. Czterdziestoletni mężczyzna żyjący w świecie baśni.
I choć prawdopodobnie już nigdy się nie spotkamy, pozostawił po sobie piorunujące wrażenie. Chciałabym za 20 lat też być taka, jak on.
Wątek „Czterech pancernych” jakoś ciągle przewija się przez moje myśli. Tak się zastanawiam – Janek był blondynem, więc dlaczego Gajos jest ciemnym brunetem?
Dobranoc :)
Moje kłopoty związane z komputerem można już określić mianem permanentnych. Zaledwie kilka dni temu udało się go zmusić do prawidłowego działania po makabrycznie długiej przerwie. No, ale nie ma się co cieszyć - wszystko co zostało złożone i tak ulegnie prędzej czy póĄniej rozkładowi (to Murphy).
Kiedyś myślałam, że całe zło świata, wszystkie możliwe problemy i sytuacje nieprzewidywalne garną się tylko do mnie. Ale 3 dni wstecz dowiedziałam się o problemach bloga i teraz wiem, że nie jestem w tym osamotniona :)
Pani Admin poinformowała mnie, że wszystkie wcześniejsze notki przepadły nieodwracalnie i oczywiście to by mogło być kolejnym dowodem na mojego pecha, ale nie tylko mnie to spotkało, więc nie ma się co rozczulać. Ponadto nie tylko ja miałam kłopot z dodawaniem nowych notek, nie tylko mnie miliony razy wyrzucało na stronę logowania. To czysty przypadek, to nie dowód na działanie złych mocy zwróconych przeciwko mnie.
Hasta La Victoria Siempre i takie tam. Twardym trza być.
Widziałam kiedyś taki program, który mówił o wpływie alkoholu na organizm człowieka - na refleks, zdolności postrzegania itd. Prowadzący pan na samym sobie przeprowadził doświadczenie. Postawił przed sobą urządzenie, a kiedy włączało się na nim światełko - wciskał przycisk. Potem upił się przed kamerami, żeby udowodnić, że w wyniku tego spowolni się jego zdolność reagowania. Faktycznie – jak już w końcu trafił w przycisk, upłynęło dużo więcej czasu niż przedtem.
Pomyślałam wtedy, że facet ma bardzo fajną pracę - po pierwsze może w niej legalnie pić, po drugie tłumaczy że to tylko w celach naukowych, a po trzecie jeszcze mu za to picie płacą.
Wczoraj winem upili się Janek i Szarik. Nie wiem, kto uczył pana Gajosa udawania człowieka pijanego, ale był strasznie przekonujący, robił to wręcz po mistrzowsku. Za tą scenę, kiedy w kapelusiku na głowie, bełkoczącym głosem i ledwie stojąc na nogach mówi do Szarika (cytat z pamięci): „Żołnierz na wojnie musi być trzeĄwy i wroga widzieć pojedynczo, jakby wróg się mnożył na polu walki, to by było ciężko...”, powinien moim zdaniem dostać jakąś nagrodę.
Chyba, że tego dnia ekipa też miała bardzo fajną pracę i poświęcała się dla widzów.
Have a nice Sunday :)